Jednym ze zdecydowanie najciekawszych rozwiązań powstałym w związku z technologią blockchain i jednocześnie budzącym najwięcej kontrowersji, jest koncepcja tzw. „stablecoina”. W dużym uproszczeniu stablecoin to token, który docelowo odzwierciedlać ma w stosunku 1:1 aktualną wartość wybranego pieniądza fiducjarnego, najczęściej dolara. Choć na rynku krypto od lat funkcjonują tokeny takie jak USDT czy USDC, które na przestrzeni lat wypracowały imponującą pozycję, to jak zwykle w przestrzeni Web3 nie może obejść się bez kontrowersji. Wystarczy wspomnieć, że USDT, czyli najpopularniejszy na świecie stablecoin, którego aktualna kapitalizacja rynkowa wynosi 83,3 miliarda dolarów, nigdy nie przeszedł rzetelnego procesu audytorskiego. Tether Holdings Limited (spółka odpowiedzialna za USDT) opublikowała 31 marca “raport niezależnych audytorów” mający rzekomo potwierdzać wysokość rezerw zabezpieczających wyemitowane (do tamtego momentu) 79.4 miliarda USDT. Niestety autorzy audytu z BDO Italia jednoznacznie wskazują, że: „nie wykonywali oni żadnych procedur oraz nie przedstawiają żadnych zapewnień w żadnym czasie w niniejszym raporcie”. Warto w tym momencie zauważyć, że tuż przed upadkiem stablecoin TerraUSD (UST) osiągnął rynkową kapitalizację na poziomie 16 miliardów dolarów. Giełda FTX, z której wyparowały miliardy dolarów inwestorów, była wyceniana wedle ostatniej rundy inwestycyjnej z 31 stycznia 2022 r. na 32 miliardy dolarów. Oba powyższe wydarzenia poważnie wpłynęły nie tylko na stan świata krypto. Skutków ich oddziaływania można doszukać się również na „klasycznym” rynku. Szczytowa wartość giełdy FTX i kapitalizacji tokena UST łącznie, to wciąż zaledwie część wartości aktualnie wyemitowanych tokenów USDT. Którakolwiek spółka z NewConnect musi każdego roku wypełniać pod groźbą znacznych sankcji administracyjnych wyraźnie bardziej rygorystyczne obowiązki sprawozdawcze, niż USDT kiedykolwiek doświadczyło.
Jerome Powell przewodniczący Systemu Rezerwy Federalnej (bank centralny Stanów Zjednoczonych) w trakcie wypowiedzi przed Komisją Usług Finansowych Izby Reprezentantów związanej z trwającymi pracami nad federalnym ustawodawstwem regulującym rynek kryptowalut w Stanach (pierwsze szczegółowe informacje na temat rozwiązań mają się pojawić w lipcu bieżącego roku) wyraźnie stwierdził, że bank centralny powinien mieć ścisłą kontrolę nad regulacjami opracowywanymi w związku z stablecoinami. Po drugiej stronie Oceanu Atlantyckiego Unia Europejska, która to zdaje się dążyć do miana regulacyjnego hubu świata przyjmuje rozporządzenie MiCa z planowaną datą wejścia w życie na grudzień 2024 r. MiCa obejmuje swą treścią m.in. stablecoiny, narzucając istotne wymogi dotyczące rezerw kapitałowych, zarządzania aktywami oraz kontroli ryzyka, zwłaszcza w szczególności wobec „znaczących” stablecoinów, do których te najbardziej znane z pewnością można zaliczyć.
Rozwój technologii blockchain oraz postępująca digitalizacja ekonomii z całą pewnością sprowokowały rozwój tzw. „Central Bank Digital Currency” (w skrócie CBDC). Jakie korzyści płyną z rozwoju wirtualnych walut? Wirtualne Waluty poszczególnych Banków Centralnych z całą pewnością mogłyby stanowić odpowiedź na wyraźne zapotrzebowanie na cyfrowy środek płatniczy, wypełnianą aktualnie przez nieustająco popularne stablecoiny. Wśród wypowiedzi ekspertów dotyczących zalet takiego rozwiązania, wspólnym mianownikiem są niższe koszty transakcji, większa konkurencyjność na rynku usług bankowych i płatniczych oraz uproszczenie i ujednolicenie płatności cyfrowych.
Zgodnie z corocznym badaniem przeprowadzanym przez Bank for International Settlements (BIS) w 2020 r. zaledwie 10% spośród 66 badanych banków centralnych (z czego 21 pochodziło z krajów rozwiniętych, natomiast 45 z rynków wschodzących), 30% wskazywało, iż takie przedsięwzięcie znajduje się w ich planach, w tym łącznie 10% banków prowadziło już pilotażowe projekty, pozostałe 70% respondentów uznało powyższe za mało prawdopodobne. Zgodnie z najnowszymi doniesieniami aktualnie 130 krajów reprezentujących 98% światowego produktu brutto eksploruje tę możliwość (szczegółowe informacje można śledzić na stronie https://www.atlanticcouncil.org/cbdctracker/). Wśród najistotniejszych światowych gospodarek zainteresowanych rozwiązaniem można wymienić:
- Chiny — jako jedne z pierwszych wypuściły projekt pilotażowy waluty wirtualnej, w tym wypadku cyfrowego Juana, który to zadebiutował już w 2021 r.
- Stany Zjednoczone — w marcu 2023 r. prezydent Joe Biden wydał dyrektywę nakazującą ocenę benefitów i ryzyk związanych z CBDC
- Zjednoczone Emiraty Arabskie — przewidują wprowadzenie pilotażowej wersji cyfrowego Dirhama w 2024 r.
- Japonia — bank centralny kraju kwitnącej wiśni 29 maja 2023 r. opublikował wyniki związane z drugą fazą testów tzw. “Proof of Concept”
Jak to natomiast wygląda w strefie euro? Nie dalej jak 28 czerwca 2023 r. Komisja Europejska opublikowała plany legislacyjne związane z cyfrowym Euro. CBDC strefy Euro ma w założeniu stanowić kolejny środek płatniczy, swoistą alternatywę gotówki oraz tradycyjnej bankowości. Choć niektóre środowiska podnosiły larum o planowanej eliminacji gotówki z obrotu, na chwilę obecną nie ma żadnych informacji o takich planach. Co ciekawe, zgodnie z notą prasową opublikowaną przez witrynę Komisji Europejskiej cyfrowe Euro ma zagwarantować możliwość płatności online i offline. O ile transakcje dokonywane online mają gwarantować ten sam poziom prywatności co aktualnie dostępne internetowe usługi bankowe i płatnicze, o tyle płatności offline mają zapewnić wysoki stopień prywatności i ochrony danych. Wspomniana notka prasowa wprost wskazuje, że płatności offline mają być wykonywane bezpośrednio między urządzeniami nieposiadającymi dostępu do internetu, poziomem prywatności odpowiadając jednocześnie płatnościom gotówkowym.
Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Valdis Dombrovskis oraz członek Zarządu Europejskiego Banku Centralnego Fabio Panetta w oświadczeniu “Why Europe needs a digital euro” zapewniają, że dla konsumentów korzystanie z cyfrowego euro ma być darmowe i proste. Szczególny nacisk kładą jednocześnie na prywatność i ochronę danych. Europejski Bank Centralny ma rzekomo nie otrzymywać danych personalnych czy informacji o schematach płatności. Jak Panowie Dombrovskis oraz Panetta wspólnie wskazują: „aktualnie dwie trzecie cyfrowych płatności detalicznych przetwarzanych jest przez kilka globalnych firm”, a cyfrowe Euro ma mieć „strategiczne zalety”. Wspomniane oświadczenie wprost wskazuje, iż w obliczu rozwoju cyfrowych walut w innych krajach, Europa nie może pozostać w tyle, jako że konkurencja w postaci innych cyfrowych walut, w tym również największych stablecoinów, mogłaby istotnie wpłynąć na atrakcyjność euro. Europejskie CBDC oparte o lokalne rozwiązania, ma zapewnić bezpieczeństwo infrastruktury płatnościowej, szczególnie w obliczu napięć geopolitycznych. Szczególnie podkreślone zostały rosnące zagrożenia cybernetyczne oraz związane z płynnością dostaw energii. W związku z postępującą digitalizacją cyfrowa waluta zdaje się być kolejnym nieuniknionym etapem, a w niezapewnieniu odpowiednich rozwiązań, upatruje się ryzyka odpływu kapitału w stronę stablecoinów oraz faktycznie funkcjonujących walut wirtualnych. Przepisy proponowane przez Komisję Europejską mają za zadanie ustanowić ramy ułatwiające ewentualne wprowadzenie cyfrowego euro. Zgodnie z oświadczeniem Europejskiego Banku Centralnego przychyla się on do zachowania aktualnego statusu gotówki euro jako prawnego środka płatniczego. Aktualne badania dotyczące koncepcji cyfrowego euro mają trwać do jesieni kiedy to Europejski Bank Centralny głosami Rady Prezesów zadecyduje o ewentualnym przejściu do dalszej fazy projektowej, którą w tym wypadku miałoby być testowanie rozwiązań technicznych oraz zastosowań i założeń biznesowych.
Czy w obliczu powyższego powinniśmy rozpocząć pracę nad CBDC na krajowym podwórku? Cytując stronę Narodowego Banku Polskiego: „NBP uważnie monitoruje postęp prac w zakresie emisji CBDC na świecie, aby – w razie zaistnienia takiej potrzeby – móc podjąć stosowne działania także w Polsce – prof. Adam Glapiński, Prezes NBP. […] W warunkach polskich aktualnie nie znajdują odzwierciedlenia przesłanki, którymi kierowały się inne banki centralne przy rozpoczęciu testów pilotażowych w zakresie emisji CBDC czy wdrożeń pieniądza cyfrowego. Jak dotąd, NBP nie zidentyfikował celu emisji cyfrowego złotego o charakterze systemowym ani szczególnych potrzeb konsumentów lub podmiotów gospodarczych, które nie mogłyby zostać zaspokojone przez dostawców usług płatniczych w Polsce, a jedynie przez bank centralny w drodze wprowadzenia CBDC. Wyniki prowadzonych analiz wskazują na brak wyraźnych korzyści z wprowadzenia pieniądza cyfrowego banku centralnego w Polsce w stosunku do dostrzeganych rodzajów ryzyka związanego z jego emisją dla gospodarki, obrotu pieniężnego i systemu finansowego.”
Niniejszy alert ma charakter informacyjny i nie jest to porada prawna.
autor: